Droga Kielecka, czyli duchowość, dialog, pojednanie

muzeum_2male

Marsze, pomniki, spotkania, rozmowy…

 

Czwartego lipca 2000 roku, wspólnie z pastorem Januszem Daszutą z niewielkiej kieleckiej wspólnoty metodystycznej, poprowadziłem w rocznicę pogromu pierwszy Marsz Pamięci i Modlitwy. Dr Stanisław Krajewski, żydowski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, tak wspominał swój udział w pierwszym marszu: „Było nas 30 osób, w tym kilkoro przybyszów z zagranicy, kilku dziennikarzy radiowych i fotoreporterów. Przedtem radio podawało komunikat o marszu.

 

Nie organizowała go żadna poważna instytucja, która mogłaby zorganizować swoich członków. Przyszli więc ci, którzy naprawdę chcieli. Było przyjemnie znajdować się wśród ludzi, którzy podobnie odczuwali wezwanie płynące z tamtej tragedii. Czy jednak reprezentowali szersze kręgi? W czasie krótkiej ceremonii w miejscu pogromu przechodzili obok nas ludzie, przeciskały się matki z wózkami, manewrowały samochody. Przechodnie ocierali się o nas. Na pewno wszyscy wiedzieli, o co chodzi, ale nikt się nie przyłączył. Byliśmy chwilowym, drobniutkim zakłóceniem codzienności”.

 

W 2012 roku w marszu uczestniczyło prawie trzysta osób, w tym po raz pierwszy delegacja ziomkostwa Żydów kieleckich w Nowym Jorku, a także wielu młodych ludzi, uczniów kieleckich szkół.

 

W dzisiejszych Kielcach nie ma żadnych antysemickich napisów na murach, od lat nie zdarzyły się żadne rasistowskie incydenty. Dzisiejsze Kielce, jak to powiedział już w 2004 roku Marek Edelman to „zupełnie inne miasto”. Jak to się stało?

 

Kielce przeszły długą drogę do przyjęcia dwóch prawd:

– po pierwsze, że obecni mieszkańcy Kielc nie są odpowiedzialni za zbrodnię sprzed lat,

– po drugie, że współcześni kielczanie są odpowiedzialni za pamięć o tej tragedii.

„Wyrażenie »odpowiedzialność zbiorowa« jest niedobre. Wolałbym, żebyśmy to ujmowali inaczej, na przykład pytaniem: czy to jest moja sprawa? Jestem Polakiem urodzonym już po tym wszystkim i nie mam z tym nic wspólnego, ja nie mieszkałem w tej okolicy, to nie są moi krewni. Czy to jest sprawa, która mnie jakoś dotyczy? Czy w związku z tym odczuwam potrzebę wypowiedzenia czegoś, czy moja dusza cierpi za sprawą tego, co tam się wydarzyło?” – pisał Jan Tomasz Gross, autor Strachu, książki m.in. o pogromie kieleckim. Te pytania stawialiśmy sobie bezustannie. Wiedziałem, że pogromu nie da się pojąć we właściwy sposób, jeśli nie ugodzi on w centrum duszy.

 

Dla mnie pogrom kielecki stał się doświadczeniem duchowym, wręcz religijnym, sposobem, drogą doświadczeń ku budowaniu w Kielcach miłości i pokoju, miłości rozumianej jako otwartość na innego, pokoju rozumianego jako przestrzeń wolności dla każdego.

 

Dlatego tak ważnym momentem było uznanie przez czołowych przedstawicieli kieleckiej społeczności, że zbrodnia kielecka miała charakter bratobójczy, a więc że należy używać języka niedyskryminującego, języka podkreślającego równoważność ofiar i sprawców jako należących do tej samej wspólnoty. Prezydent miasta zawsze w swoich wystąpieniach podkreśla, że „w zbrodni kieleckiej kielczanie byli sprawcami i kielczanie byli ofiarami”.

 

Kielczanie do dziś szukają odpowiedzi na pytanie: jak zło, truciznę z przeszłości, zamienić na lekarstwo? Najważniejszym zadaniem było wejście w przestrzeń publiczną miasta na stałe, a także cykliczność zdarzeń. Wiedziałem, że imprezy incydentalne są niezauważalne, niedostrzegalne, nie zostawiają śladu. Są jak jednorazowa kąpiel, po której wszystko wraca do stanu poprzedniego. Kielce potrzebowały stałego strumienia wody oczyszczającej.

 

Naszym inicjatywom patronował Jan Karski (1914-2000), emisariusz rządu polskiego na uchodźctwie, ale także emisariusz narodu żydowskiego. Człowiek, który świadczył o Zagładzie i próbował ją powstrzymać. Polski bohater narodowy, katolik nienawidzący antysemityzmu, Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Pisał o sobie: „Bóg mi zlecił, abym mówił i pisał o Zagładzie w czasie wojny, kiedy – tak mi się zdawało – mogło to odnieść skutek. Nie odniosło. Wymordowanie sześciu milionów Żydów było sekretem. Wówczas stałem się Żydem. Podobnie jak rodzina mojej żony, która wyginęła w gettach, obozach koncentracyjnych i piecach krematoryjnych, tak wszyscy wymordowani Żydzi stali się moją rodziną. Jestem chrześcijańskim Żydem.

 

Katolikiem praktykującym. I choć nie jestem heretykiem, wierzę, że ludzkość popełniła Drugi Grzech Pierworodny. Z nakazu czy zaniedbania, z samonarzuconej niewiedzy lub nieczułości, z egoizmu czy hipokryzji, czy też z zimnego wyrachowania. Grzech ten będzie prześladował ludzkość do końca świata. Prześladuje mnie. I chcę, aby tak pozostało”.

 

W 2004 roku kieleckie gimnazjum integracyjne przyjęło z naszej inicjatywy imię Jana Karskiego. Z tej okazji odwiedził Kielce przyjaciel Emisariusza, Marek Edelman. Zwracając się do zgromadzonej w Kieleckim Centrum Kultury młodzieży powiedział: „Byłem w Kielcach dzień po pogromie. To miasto miało ciemne chwile, gdy gardzono ludzkim życiem. Widziałem martwych ludzi. Krew na chodnikach. Od tego czasu nie przyjeżdżałem tutaj. Minęło 60 lat i znów tu jestem. (…) Kielce to już inne, lepsze miasto. (…) za waszego życia Polska będzie taka, jaką Karski sobie wymyślił”.

 

W następnym roku powstało Stowarzyszenie im. Jana Karskiego. Miało za zadanie nadać dotychczasowym poczynaniom formę bardziej zorganizowaną i systematyczną. Pierwszym aktem nowego Stowarzyszenia było ufundowanie miastu pomnika Karskiego, słynnej ławeczki ustawionej wcześniej na terenie Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie, w którym przez długie lata Profesor pracował. Ławeczka stanęła w centrum miasta, vis a vis domu przy ulicy Planty. Opatrzona stosowna inskrypcją, szybko została przyjęta przez kielczan, oswojona. Stała się stałym elementem kieleckiego krajobrazu, ludzie umawiają się przy niej, siadają na niej, robią zdjęcia. Rodzice tłumaczą dzieciom określenia „zagłada”, „sprawiedliwy wśród narodów świata”…

 

W 2006 roku zorganizowaliśmy w Kielcach centralne uroczystości Dnia Judaizmu w Kościele Katolickim. Dzień przekształcił się w tydzień. Wiele spotkań, odczytów, dyskusji, wystaw, spektakli. Wiele spotkań członków Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów w szkołach kieleckich, wiele wykładów wygłoszonych przez Żydów i chrześcijan. Prof. Władysław Bartoszewski, gość specjalny tych uroczystości, podczas odsłaniania tablicy z modlitwą ekspiacyjną Jana Pawła II, wmurowaną w bruk przy domu na ulicy Planty, powiedział: „Przypomnienie słów Jana Pawła II i utrwalenie ich w tej tablicy to dobra droga. To znak, że ziarno myśli Papieża – tu w Kielcach – padło na dobra glebę. Teraz mieszkańcy Kielc mogą chodzić z podniesionym czołem, bo miasto pokazuje wszystkim w Polsce, jak sobie poradzić z trudnymi problemami historii. (…) Kielce pierwsze w Polsce, od kiedy tylko wolno było mówić prawdę, znalazły formułę wyjścia z kłamstwa i krętactwa”.

 

W lipcu tego samego roku odbyły się uroczystości związane z 60. już rocznicą pogromy, także zorganizowane przez nas. W ich trakcie przewodniczący ziomkostwa kieleckiego w Izraelu Yaacov Kotlicki, kielecki Sprawiedliwy ks. Witold Stolarczyk, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, biskup Marian Florczyk, przewodniczący Związku Gmin Żydowskich Piotr Kadlcik oraz prezydent Kielc Wojciech Lubawski zasadzili wspólnie dęby pojednania i pokoju.

W 2007 roku, w 65. rocznicę Zagłady kieleckiego getta, w centrum miasta stanęła Menora, pomnik ufundowany m.in.przez rodzinę Białków, a zaprojektowany przez pochodzącego z Kielc ocaleńca z pogromu, ceramika Marka Cecułę. Pomnik, stojący na terenie dawnego getta, nieopodal największego węzła komunikacyjnego, także stał się istotnym elementem kieleckiego pejzażu, tego geograficznego i tego zatrzymanego w pamięci zbiorowej.