27 stycznia (poniedziałek) o godz. 16.30 zapraszamy kielczan pod Menorę (al. IX Wieków Kielc) aby w przypadającym tego dnia Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu uczcić 20 tys. kieleckich Żydów zamordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Natomiast o godz. 17.00 zapraszamy do Muzeum Dialogu Kultur, oddział Muzeum Narodowego w Kielcach (Rynek 3) na projekcje dwóch filmów dokumentalnych: „Wyrzutki” w reżyserii Tomasza Wiśniewskiego i Sławomira Grünberga oraz „Nie wolno się brzydko bawić” Urszuli Sochackiej.
Pierwszy z filmów opowiada o wstrząsających historiach z czasów wojny, gdy z pociągów jadących do obozu zagłady w Treblince zrozpaczeni Żydzi wyrzucali swoje dzieci, chcąc w ten sposób ocalić je przed śmiercią.
Drugi obraz przybliża historię niemieckiego obozu dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi, z filią we wsi Dzierżązna. Od grudnia1942 do stycznia 1945 r. przez to miejsce przeszło ponad 5 tysięcy polskich dzieci w wieku od 2 do 16 lat. Poniżej zwiastun filmu:
{youtube}V99YrRoj-js{/youtube}
Pokazy filmów poprzedzi wprowadzenie Bogdana Białka, prezesa Stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
UWAGA SZKOŁY!
Przygotowaliśmy też specjalną ofertę dla szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Pokazy połączone ze spotkaniem z Bogdanem Białkiem, prezesem Stowarzyszenia im. Jana Karskiego rozpoczną się o godz. 9.30 i 12.30. Udział jest bezpłatny, ale z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o wcześniejsze zapisy. Na zgłoszenia czekamy pod numerem telefonu 41 344 60 96. Można też pisać na adres: dialog@mnki.pl.
Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu ustanowiony został w 2005 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Jego obchody wyznaczono na 27 stycznia – dzień, w którym przypada rocznica wyzwolenia obozu w Auschwitz.
Urszula Sochacka, opowiada o swoim filmie:
Kiedy zaczynałam robić film NIE WOLNO SIĘ BRZYDKO BAWIĆ, obawiałam się, że zabieram się za temat dawno nieaktualny. Zewsząd słyszałam: „Znowu ta wojna?! Dajmy spokój z tą wojną! Idźmy do przodu!” Ale kiedy okazało się, że… wtedy zaczęło do mnie docierać, że to nie zmęczenie, nasycenie tematyką wojenną, ale… Ale co się okazało?
Szukałam informacji o obozie przy Przemysłowej i nie znalazłam. O hitlerowskim obozie dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi, z filią w Dzierżąznej, niewielu wiedziało, nawet wśród historyków. Odnalazłam ostatnich żyjących byłych więźniów obozu, a oni opowiadali tak, jakby to wczoraj bezpodstawnie ich zamknięto, głodzono, zmuszano do pracy ponad siły, poniżano, wykorzystywano, bito i… zabijano. A przecież byli wtedy „tylko” dziećmi. Przecież to było tak dawno! Nie mogli po prostu dorosnąć, zapomnieć?!
Ale najważniejsza była pewna kartka. Próbowałam porządkować rzeczy mojego taty… To było kilka słów, ale mówiły. Że był bity, chory, że w dzieciństwie był więźniem jakiegoś obozu w Łodzi… I wtedy przypomniałam sobie, że w naszym domu mówiło się o tym ze wstydem, poczuciem winy, obrzydzeniem… A może to jest tak, że coś, co, jak oficjalnie twierdzimy, że zostało opisane, opowiedziane, przetrawione, czym jesteśmy przesyceni, zmęczeni, tak naprawdę nie jest już tylko przeszłością? Rozmowy z byłymi więźniami dały mi wiedzę, ale przede wszystkim „odpamiętały” czucie. Ich emocje nakładały się na moje. Te z dzieciństwa i te, których nie potrafiłam zapomnieć i zabrałam ze sobą z domy rodzinnego w dorosłe życie.
Specjaliści mówią o transgeneracyjnym przekazie traumy. Inni specjaliści twierdzą, że coś takiego nie istnieje. Brzmi dość abstrakcyjnie. Bo jak na nas żyjących tu i teraz może mieć wpływ coś, co zdarzyło się dawno temu, i to komuś innemu?
Nie jestem specjalistą, ale moje doświadczenie jest takie, że wiele lat po wojnie można przeżywać wojnę dzień pod dniu, każdego dnia, od nowa i od nowa, a ofiara staje się katem, a kat ofiarą. I tak bez przerwy, do kolejnej awantury, choroby, śmierci. I niby bez powodu lub z jakiegoś powodu, a tak naprawdę – nieświadomie, więc bez możliwości wyjścia z wciąż powtarzającego się poczucia winy, chęci odwetu, wstydu, bólu…
Obóz przy Przemysłowej nie był znany. „Takiego obozu nie było” – słyszeli jego byli więźniowie. I byli traktowani jako „niepełnowartościowi”. Stało się tak z wielu powodów. Ale przede wszystkim miała na to wpływ oficjalna niemiecka nazwa obozu, która sugerowała, że zamykano w nim przestępców. Musieli być rzeczywiście bardzo groźni, jeśli niektórzy mieli zaledwie 2 lata, zdarzały się także niemowlaki, a zamykano ich, bo próbowali sprzedać sznurówki, żeby przeżyć, gdy ich rodziców wywieziono na roboty do Niemiec, zaaresztowano albo zabito.
W filmie zdążyli dać świadectwo ostatni żyjący byli więźniowie i byłe więźniarki obozu. Niewielu z nich doczekało ukończenia filmu. Wielu z nich przez całe życie marzyło i działało na rzecz tego, by o ich zapomnianym i lekceważonym obozie nareszcie ktoś usłyszał. Czuję wdzięczność, że udało mi się im w tym pomóc. Choć od początku robiłam to… Bo wydawało mi się, że tego żąda ode mnie mój Ojciec, że nie mogę inaczej, że powinnam. I miałam mu to za złe, byłam na niego wściekła. Nie chciałam, nie miałam siły wracać do trudnych wspomnień, obwiniałam go za nie. Aż przyszedł taki moment, kiedy… Pragnę zaprezentować Państwu film, nad którym pracowałam 4 lata, a wspierało mnie wielu wspaniałych ludzi, zarówno z Polski, jak i z Niemiec. Ludzi, którzy uznali, że historia obozu dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi, z filią w Dzierżąznej jest warta opowiedzenia.
Zapraszam Państwa do garażu mojego Taty… Jest pełen rzeczy, które przypominają, oskarżają… ale i pomagają zrozumieć. Chcę Wam opowiedzieć historię, która, choć zaczęła się wiele lat temu, ma swój ciąg dalszy tu i teraz. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcą Państwo przyjąć moje zaproszenie.