(Odsłonięcie pomnika Jana Karskiego przy kieleckiej ulicy Sienkiewicza, kwiecień 2005 roku)
13 lipca mija 16. rocznica śmierci Jana Karskiego. Przypominamy tekst Bogdana Białka, prezesa Stowarzyszenia im. Jana Karskiego „Widok z kieleckiej ławeczki” zamieszczony w „Tygodniku Powszechnym” 21 kwietnia 2014 roku.
W 1996 r. po raz pierwszy publicznie i oficjalnie uczczono w Kielcach ofiary zbrodni, która przeszła do historii pod mianem „pogromu kieleckiego”. Udział w uroczystościach wzięły setki ludzi – mieszkańców Kielc, przybyłych z wielu miejsc w Polsce i z zagranicy. Był premier rządu polskiego, parlamentarzyści, władze lokalne. Był nawet Elie Wiesel, laureat Nobla, przyjaciel Jana Karskiego. Miejscowy biskup wydał obiad przybyłym do miasta Żydom. Było ładnie. Minęło kilka lat.
Przez przypadek znalazłem w popularnym kieleckim antykwariacie, zasobnym w regionalia, broszurkę poświeconą tym uroczystościom, wydaną przez władze miasta. Przeglądając ją, ze zdumieniem patrzyłem na zdjęcia ludzi, którzy z radością fotografowali się w przeróżnych konfiguracjach towarzyskich przy domu zbrodni lub przy grobie ofiar, a którzy potem nigdy już w tych miejscach się nie pojawiali. Uświadomiłem sobie, że zrytualizowana pamięć właściwie jest antypamięcią. Do niczego nie prowadzi, nie ma żadnego sensu i znaczenia, jest pozbawiona treści.
Odczułem silną potrzebę zrobienia czegoś, co zostawiałoby trwały ślad, prowadziło do przemiany. Szukałem języka, za pomocą którego mógłbym skontaktować się z otoczeniem, niepodzielającym w większości ani mojego sposobu odczuwania, ani myślenia, ani hierarchii wartości. Chciałem znaleźć coś wspólnego, jakiś punkt, który byłby wspólny dla mnie i dla moich oponentów. Chciałem także być ze swoim przesłaniem stale obecny w przestrzeni publicznej, stale dawać znak, że jest jakaś Sprawa, wobec której nie można się przemknąć niezauważenie. Poszukiwania nie trwały długo. Stało się dla mnie jasne, że tym symbolem-zwornikiem powinien być Jan Karski, wtedy jeszcze bardzo mało albo w ogóle nieznany. W 2005 r. powołaliśmy w Kielcach Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, które pomaga w budowaniu otwartości na odmienne wyznanie czy pochodzenie etniczne, przeciwdziała antysemityzmowi, ksenofobii i rasizmowi, a także podejmuje działania na rzecz zachowania polskiego dziedzictwa narodowego.
Słowa-klucze
Zaczęło się od jednej z kieleckich szkół. Nadaliśmy jej imię Jana Karskiego. Wkrótce też okazało się, że za stosunkowo nieduże pieniądze możemy (my, obywatele Kielc) kupić i ustawić w centrum miasta, na mostku spinającym brzegi rzeczki, którą przed laty spływała krew ofiar pogromu kieleckiego, vis-à-vis miejsca okrutnej zbrodni, niejako w kontrze do niego, skromny, ale zwracający uwagę pomnik Jana – słynną już „ławeczkę” autorstwa Karola Badyny. Była to pierwsza ławeczka Karskiego w kraju. I druga w świecie.
Dokładna kopia tej, która wpierw stanęła w Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Kielecka ławeczka została uzupełniona o inskrypcję mówiącą, kim był Jan Karski. Umieszczono w niej słowa-klucze – „Zagłada” i „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Kielczanie uznali ją za „swoją”. Dłoń Karskiego, wsparta o laseczkę, jest wytarta od pocierania przez przechodniów – podobno przynosi to szczęście. Przy ławeczce umawiają się zakochani. Ludzie przystają, przysiadają się, fotografują. I chcąc nie chcąc, muszą z tego miejsca spojrzeć w kierunku domu przy ulicy Planty, gdzie 4 lipca 1946 r. doszło do bratobójczego mordu. Niech tylko co setny ma świadomość, na co i z jakiego miejsca patrzy. To jest bardzo, bardzo dużo więcej niż nikt, niż nigdy, niż nic.
Inne efekty
Ławeczka Karskiego nie działa jak „prysznic jednokrotnego użytku”. Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, najdłużej działająca i najstarsza organizacja o tym imieniu w Polsce, od lat prowadzi systematyczne działania na terenie miasta i regionu, głównie w szkołach, ale nie tylko, dopełniające misję swojego patrona. Z jakim skutkiem? Od wielu lat w Kielcach nie było incydentów na tle antysemickim czy rasistowskim, z rzadka pojawiające się antysemickie graffiti są szybko i skutecznie usuwane. Czy w Kielcach nie ma antysemitów? Są, zapewne są. Ale są bardzo, ale to bardzo onieśmieleni, bo wiedzą, że w Kielcach nie ma dla nich miejsca. Wspomniałem o misji Jana Karskiego. Czasami współcześnie określa się ją jako „niedokończoną”.
Jan Karski dokończył swoją misję. Ale nas, współczesnych wyposażył w inną – w wiarę, którą trzeba przekuć w czyn, że stworzenie świata pokoju, dobra i prawdy, zrozumienia, sprawiedliwości, odpowiedzialności i wsparcia leży w zasięgu naszej możliwości, że jest możliwe, chociaż nasz rozum podpowiada, że nie jest możliwe, że przecież „świata się nie zmieni”, że „nie warto kopać się z koniem”. Misja Karskiego, podkreślmy – udana i zakończona! – przyniosła inne efekty, niż oczekiwał. Eli Zborowski zwykł mawiać, że dzięki Karskiemu powstało państwo Izrael. Eli Wiesel mówił, że „dzięki niemu następne pokolenia będą mogły uwierzyć w ludzkość”.
Lepszy świat jest możliwy
Jakiej więc lekcji udzielił nam Karski? Jak nauczają rabini, dążeniem człowieka powinno być nie czekanie na świat, który ma nadejść, ale ciagle aktywna postawa wobec życia, ulepszanie i doskonalenie, najpierw siebie, potem najbliższego otoczenia, dalej całego świata, tak aby odchodząc stąd, pozostawić po sobie ten świat chociaż odrobinę lepszym, niż się go zastało, przychodząc. Mistyczni Żydzi wierzą, że gdy dusza stanie przed Bogiem, usłyszy pięć pytań, a czwarte będzie brzmiało – czy żyłeś zgodnie z wiarą w naprawianie świata? Jan Karski, który sam o sobie powiadał, że jest chrześcijańskim Żydem, w pełni zrozumiał to nauczanie. Przekazał nam wiarę, że uczynienie świata lepszym jest możliwe, że podejmowanie bezustannych wysiłków w tym celu jest konieczne, że zaniechanie naprawy i obojętność na zło jest zbrodnią i grzechem. Karski ukazał nam, że życie wyłącznie dla siebie jest bezsensowne. Że mamy obowiązki. Najważniejszym obowiązkiem jest dzielenie się – tym co się posiada, wszystkim co się posiada: czasem, talentem, pieniędzmi, doświadczeniem, ubraniem, jedzeniem, wrażliwością, madrością. Mamy święty obowiązek dzielić się swoim życiem.
Potem zostałem Żydem
Dla mnie Jan Karski nie jest bohaterem wojennym, figurą polityczną czy kim tam go teraz obwołują. Jest natomiast wielkim mistykiem, gdyż miał wielką zdolność rozumienia, współczucia i współodczuwania. Słowa Jana Karskiego ciągle ryją moją pamięć. Karski powiedział: „Potem zostałem Żydem. Podobnie jak rodzina mojej żony, wszyscy, którzy zginęli w gettach, obozach koncentracyjnych, komorach gazowych – wszyscy pomordowani Żydzi stali się moją rodziną. Ale ja jestem chrześcijańskim Żydem. I chociaż nie chciałbym wygłosić tu jakiejś herezji, moja wiara wciąż mówi mi, że ludzkość popełniła drugi grzech pierworodny. Ten grzech będzie prześladował ludzkość do końca czasów. Ten grzech prześladuje mnie. I chcę, aby tak było”. Tak, ja też chcę, aby tak było.
BOGDAN BIAŁEK (1955) jest prezesem Stowarzyszenia im. Jana Karskiego, redaktorem naczelnym czasopisma „Charaktery”. Członek honorowy Kieltzer Society – Stowarzyszenia Kieleckich Żydów w Nowym Jorku. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów.