Ja w Kielcach nie przynoszę ludziom zabawy, szmoncesów, klezmerki, kolejnego festiwalu kultury żydowskiej, których większość – moim zdaniem – tylko stereotypizuje Żydów. Ja przynoszę ból, dramat, konfrontację. Jak rozmawiać? To proste: uczciwie – mówi prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego Bogdan Białek w najnowszym wydaniu „Przekroju”.
O rozumieniu zagłady, niezgodzie na zło i walce z ignorancją opowiada w wywiadzie w rocznicę lipcowego pogromu.
– Jak ja rozumiem Holocaust? Dla mnie jest on egzystencjalnym doświadczeniem, częścią mojej tożsamości. Jan Karski powiedział, że po tym, co się stało z Żydami w Europie, on sam stał się Żydem, katolickim Żydem. Nie śmiem się równać z człowiekiem takiego formatu, ale pozwalam sobie w duchu mówić to samo. I wciąż zadaję sobie pytania: jaka jest moja powinność wobec ludzi, których tylu tu żyło? Jaki sens całego mojego istnienia? Jestem parę razy w roku w Auschwitz, uczestniczę w drodze krzyżowej prowadzonej przez księdza Manfreda pochodzącego z Niemiec. Najważniejszy jest dla mnie moment, kiedy stoimy w Birkenau na tzw. dołach, gdzie Niemcy usypali prochy kilkuset tysięcy. Dla mnie to nie są prochy, to istnienia nadal tam obecne. Tam pytam siebie: po co ja jestem? I odpowiadam: żeby zostawić po sobie świat choć odrobinę lepszym, niż zastałem – mówi Bogdan Białek.
„Przekrój”, 30 lipca 2012, Trzeba stać się świadkiem